Islandia cz. 2 – Golden Circle i pierwsze wodospady

Photography, Story-history

Jadąc dalej na wschód, naszym oczom ukazuje się wodospad Urriðafoss. Szeroki i bardzo głośny, chyba pierwszy tak duży od początku podróży. Istnieją od dłuższego czasu plany budowy na nim elektrowni wodnej ale lokalni mieszkańcy protestują i na razie dzięki nim można go jeszcze podziwiać w naturalnej postaci.

Decydujemy się wjechać na chwilę w Golden Circle aby zobaczyć gejzery. Najbardziej znany to Geysir (strzela na wysokość 70-80 m). Od jego nazwy pochodzi potoczna nazwa, nadawana podobnym tworom na całym świecie. Ostatnio mało aktywny, podobno wybucha jedynie podczas trzęsień ziemi. Na polu geotermalnym natykamy się też na inne gejzery, jak choćby ciągle aktywny Strokkur. Wystrzeliwuje co kilkanaście minut na max. 35 m wysokości. Warte zobaczenia, ciekawe ale bardzo oblegane przez turystów miejsce.

Wieczorem, niedaleko trasy, trochę przypadkowo znajdujemy jeszcze wodospad Faxi (nie widzieliśmy drogowskazów więc zalecam GPS). Uderza bardzo widowiskową, wodną mgiełką. Mniej znany to i mniej turystów. Za to na drugi dzień z rana podjeżdżamy na jeden z bardziej znanych wodospadów – Gullfoss. Pielgrzymki turystów ogromne. Mimo to i tak jest to jedna z obowiązkowych atrakcji na wyspie. Jego ogrom poraża i fascynuje. Dwie kaskady 11 i 21 m. Historia mówi o tym, że były plany budowy w tym miejscu elektrowni wodnej w 1920 r., jednak córka właściciela tej ziemi zagroziła w parlamencie, że jeśli do tego dojdzie to rzuci się z niego popełniając samobójstwo. Projekt wycofano, a my dzięki odważnej kobiecie możemy się cieszyć jego majestatem.

Następnie Keldur, typowe domki torfowe. Domki takie stawiano na Islandii od dawien dawna. Osada Keldur istnieje podobno od ok. 1000 roku. Ściany budowano z dużych płatów torfu, wzmacniając je drewnem, które wyrzuciło morze, a dach okładano darnią.

Kiedy pogoda trochę się przejaśnia podjeżdżamy do wodospadu Seljalandsfoss. Jeden z bardziej znanych, również jeden z moich ulubionych. Cała jego niesamowitość polega na tym, iż można go obejść od tyłu, oglądając kaskadę ze wszystkich stron. Ze względu na dużą wilgotność, wszechobecną mgłę i rozbryzgi wody jest to wielki test dla sprzętu fotograficznego, nawet jeśli jest on wodoszczelny. Całe szczęście mój wytrzymał. Idąc dalej, jakiś kilometr wzdłuż skały, dochodzimy do następnego, już mniej obleganego wodospadu Gljúfrabúi. Aby go zobaczyć trzeba przejść po głazach w strumyku przez szparę między skałami. Od razu z przodu bucha chmura wodnej mgiełki i cali jesteśmy mokrzy. Widok za to – WOW! – 40 m spadającej z otworu u góry wody robi niesamowite wrażenie. Polecam zdecydowanie, nawet kosztem małego skąpania.

Po drodze na przystanku znajduję Saudhusvollur. Taka ziemianka/chłodnia, dawniej latem miała chronić kanki z mlekiem przed zepsuciem podczas transportów (kiedy było za ciepło). Podobno elfy czasem też lubią nocować w takich miejscach.

Na jedną noc zatrzymujemy się na polu namiotowym przy wodospadzie Skógafoss (wys. 62 m, szer. 25 m). Nazwa oznacza „leśny wodospad”. Jest bardzo znany, znajdziecie go na wielu pocztówkach. Plusem tego noclegu jest to, że można podejść do takiego wodospadu i zrobić zdjęcie kiedy inni jeszcze, lub już śpią, a my mamy czysty kadr. Niestety następnego dnia zaczyna się chmurzyć, mamy jedną wielką chmurę i nie udaje się nam zobaczyć tęczy nad Skógafoss.

Jedziemy dalej – kierunek lodowiec…

cdn.

2 uwagi do wpisu “Islandia cz. 2 – Golden Circle i pierwsze wodospady

    1. Dzięki, polecam jednak lato i ciepły śpiworek :) Sam też chętnie tam wrócę ale jednak zimą lub wiosną wczesną, żeby zobaczyć wszystko w śniegu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s