Islandia cz.1 – Półwysep Reykjanes

Photography, Story-history

Plan wyjazdu – objechać wyspę dookoła i zrobić tyle świetnych fotografii ile się da (na mapie wyspa nie wydaje się duża, a 2 tygodnie powinny starczyć na realizację planu).

Lot z Gdańska do Rejkiawiku trwa 3,5 godziny. Po wylądowaniu za oknem samolotu najpierw widzimy półwysep, który wgląda jak pustkowie, skalista pustynia. Jest po 21-wszej, a wita nas mocne słońce. Powietrze jest rześkie, a jednocześnie trochę suche co mnie zdziwiło, bo przecież wkoło ocean. Od razu szukamy noclegu, jakiegoś kempingu, bo już późno i jesteśmy zmęczeni. Nocleg znajdujemy przy latarni morskiej w Gardur i już pierwszej nocy pod namiotem przeżywamy szok termiczny. Z ciepłej Polski w środku lata do zimnej i wietrznej w nocy Islandii.

Po pierwszej nocy jadąc dalej na południe, przejeżdżamy przez jakieś miejsca lęgowe, chyba rybitw. Jest tak dużo ptaków, że musimy jechać dość wolno aby nie zrobić im krzywdy. Następnie napotykamy most, który jest zbudowany na granicy kontynentów, na styku płyt tektonicznych, północnoamerykańskiej i europejskiej. Rozszerzają się one z szybkością 2 cm na rok. Dalej na południe już na samym końcu półwyspu, docieramy do punktu geotermalnego Gunnuhver. Widok nie z tej planety, kałuże z gotującym się błotem, gryząca, śmierdząca para wydobywająca się z rozpadlin. Niespotykane tutaj jest to, że wody podziemne w tym wypadku pochodzą w 100% z wody morskiej. Osoby z czułym nosem mogą odczuwać siarkowy dyskomfort. Nazwa Gunnuhver pochodzi od złego ducha kobiety o imieniu Gudrun, który po jej śmierci (1703r.) został uwięziony w gorących źródłach przez księdza. Idąc dalej, kilka kilometrów na zachód, mijamy widoczną z daleka latarnię Reykjanesviti, pierwszą jaka powstała na Islandii. Jest to nowsza wersja latarni, ponieważ stara zawaliła się dawno temu podczas trzęsienia ziemi. Kilometr dalej napotykamy klify Valahnúkur. Bardzo widowiskowe, ale do fotografowania średnie. Jadąc dalej już na zachód mijamy Grindavik, miasteczko portowe, jedno z głównych centrów rybołówstwa w kraju.

Krajobraz dookoła przez cały czas wygląda kosmicznie. Nie ma drzew, same skały, z niektórych wydobywa się para. Z czasem zauważamy, że skały dookoła są porośnięte po horyzont jakimś mchem. Jak się później okazuje rośnie on bardzo długo, bo aż 15 lat i nie należy za bardzo po nim chodzić. W końcu dojeżdżamy do Seltún, następnego obszaru geotermalnego (chyba najbardziej pachnącego ;). Należy koniecznie trzymać się wyznaczonych ścieżek, ponieważ temperatura ziemi w niektórych miejscach może sięgać do 100ºC. Cały czas słychać syk wydobywających się spod ziemi wyziewów. Ciągle mi się wydaję, że zaraz wyskoczy diabeł z jednej z tych szczelin i dziabnie kogoś widłami :)

Dalej jaskinia Raufarholshellir, jest dość duża i przynajmniej do pierwszej części łatwo wejść. (dł. 1360m, wys. 10m, szer. 10-30m). Robi wrażenie.

Wyjeżdżając z półwyspu napotykamy na drodze konie islandzkie. Bardzo przyjazne, podchodzą do ogrodzenia, dają się pogłaskać :) Od 800 lat nie sprowadzano innych koni na wyspę, dlatego są one najczystszej krwi końmi ze wszystkich ras. Charakteryzują się też specyficznym rodzajem chodu, którego nie mają żadne inne konie, nazywa się on inochód, a z innych zwierząt posiadają go również wielbłądy.

Pierwszych kilka dni obfituje w słońce, które spala nam strasznie nosy.

Cdn.

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s