Sudety w lipcu

Photography, Story-history

Sudety w lipcu, to zawsze dobry pomysł. Od dawna planowałem zawitać do Samotni i jak zwykle nie zawiodłem się. Samo podejście jest bardzo łatwe i zachwyca malowniczymi widokami. Schronisko nie jest najnowocześniejsze, w pokojach nie ma gniazdek z prądem ale za to ten klimat :) Tego mi brakowało. Pierwszy dzień upał i w dzień jak to zwykle w Karkonoszach, tłumy ludzi. Dopiero tak po 16-stej zaczyna się przerzedzać. Zostają tylko ci którzy śpią w schroniskach.

Plan: zrobić ciekawe ujęcia wschodów i zachodów słońca w okolicy Małego Stawu.

Na początku, w pokoju jesteśmy tylko ja i Łukasz, jednak po chwili dołącza nieznajoma dziewczyna. W trakcie rozmowy okazuje się, że jest również zainteresowana poranną wyprawą po pierwsze promienie słońca i decyduje się do nas dołączyć.

Rano, właściwie to jeszcze w nocy bo jakoś około drugiej (chyba trochę się przeliczyłem, ale zawsze warto wyjść wcześniej niż później) idziemy na kocioł Małego Stawu. Na górze chwyta nas chmura, mgła i lekki deszczyk. Ledwo widzimy z góry schronisko, które powinno być normalnie widoczne. Marzniemy trochę, czas leci i zaczynamy tracić nadzieję na złapanie wschodu. Nic nie widać, tak chyba z godzinę po planowanym wschodzie słonka, nagle zaczyna się przejaśniać i w ciągu kilku minut znika cała chmura i odsłania się piękny widok. Statyw na mało sie zdaje, za to 3 stopowy filtr połówkowy Cokin miękki działa świetnie.

Ciągle z rozdziawionymi japami z zachwytu schodzimy do schroniska. Idziemy spać.

Następny poranek nie przynosi już niestety żadnych udanych kadrów, głównie ze względu na jedną wielką chmurę na niebie. Tak kończy się nasz wypad w Sudety w lipcu.